sobota, 14 lutego 2015

Łatwo ocenić i walę tynki

Generalnie walentynki mi zwisają i to chyba od zawsze

Tak że w tym temacie tyle. A jedyne co mi sie z dniem 14 lutego kojarzy to fakt że zdałam prawo jazdy tegoż właśnie dnia lat temu chyba 8 albo 9 jakoś tak.
I coś mi świta że to jest rocznica powstania Armii Krajowej.

Kilka dni temu zmarł malutki Maciuś. Cała Polska zaszczuła Matkę dziecka, lekarzy, szpital. łatwo się ocenia prawda? Nie opowiadam się za żadną ze stron, nie oceniam, temat poddaje pod rozwagę
A teraz niech każda z Was która ma dziecko zastanowi się ile w życiu Waszych dzieci pod Waszą opieką było takich sytuacji która mogły się źle skończyć???
Ja z życia moich dzieci znam kilka.

Mając rok stojąc w łóżeczku potrafił je przesuwać i w ten sposób "dojechać" bliżej czegoś ciekawego. Dotarł w ten sposób 2 m dalej do drzwi, chwycił się klamki, podciągnął i wypadł by z łożeczka, ja stałam dosłownie kawałek dalej, nie wiele brakło abym nie zdążyła go złapać.
Mając 2 lata ściągnął sobie na siebie kawę, gorącą kawę. Nie kawa nie stała na brzegu, musiał się do niej podciągnąć po zmywarce, wzioł kubek oparzył sie i wylał na siebie. 2 dni był w szpitalu. @ tygodne opatrunku, dziś śladu nie ma. Dodam że byłam na sekundę w pokoju wziąć bluzeczkę dla niego, byłam wtedy w 38 tygodniu ciąży. Kiko urodził się 2 tygodnie później.
Całkiem nie dawno Kiko zrzucił sobie szafkę na paluszki, mógł na głowę na nogę itd. Też nie dawno, poszłam do  kuchni zrobić dzieciom kanapki. Mysior wzioł kluczyki, nie wiem nawet kiedy wydłubał zabezpieczenie z gniazka i wsadził w nie kluczyki. Kopnął go prąd, przyleciał do mnie z piskiem. Do dziś nie zbliża się do gniazdek kabli a nawet odciąga młodszego brata. Wcześniej mówiłam mu sto razy że nie wolno, nie słuchał. Mogło się to źle , nawet bardzo źle skończyć. Został maleńki ślad na palcu. Mimo  że dzieci są bardzo pilnowane nie da się wszystkiego przewidzieć.  Opatrzność Boża czuwała.
Kiko nie raz miał w buzi coś czego w niej mieć nie powinien. Nie raz wyciągałam coś czym mógł się udławić. Mimo że nie ma nic na wierzchu takiego to dzieci zawsze znajdą, a jak nie ma to coś urwą i juz jest. Kilka dni temu urwał sobie zapięcie od bucika i wsadził je do buzi. Innym razem wydłubał tynk z dziury i też miał go w buzi. I wiele wiele innych. I ręka do góry kto nigdy takiej sytuacji nie miał. Nawet jeśli nie miał to wszystko przed nim. Ja sama osobiscie mając ze 4 lata wsadziłam palce w lampkę po uprzednim jej włączeniu do pradu i wykręceniu żarówki. Bogu dzięki że nic mi sie nie stało, mając lat 5 brat trzymajac mój rowerek zjechał ze mną z wjazdu do garażu, fajna górka, dosyć stroma. Wypchał mi rowerek spowrotem na górę a chwilę później ja to samo zrobiłam i zjechałam na dół sama, wyrżnęłam głową o metalową maszynę do czegoś tam i wybiłam sobie 2 dolne jedynki ( naszczęście mi odrosły bo to mleczne były)
Żadna matka nie jest wstanie przeiwdzieć wszystkiego, ochronić dziecka od wszystkiego i wszystkiemu zapobiec.
W przypadku Maciusia myślę że zawiniła rutyna, wystarczyło zdjęcię rentgenowskie ( tak sądze) i może dziś by żył. NIe ma co gdybać. Teraz jest moda na spychologię, lekarz nie chcąc mieć problemu woli wysłać dziecko do szpitala, i efekt jest taki że dzieci chorują dłużej, gorzej, zarażają się od siebie nawzajem i szpitale są przepełnione a wiele z tych dzieci mogłoby być leczone w domu i wyzdrowieć szybciej wtedy dzieci, któr na prawdę potrzebują szpitala miałaby miejsce. I poniekąd szybciej by zdrowiały nie łapiąc nic po drodze na przepełnionych salach. Ja osobiscie szpital uważam za ostateczną ostateczność. I zawsze pod okiem naszego zaufanego lekarza leczę dzieci w domu, zwłaszcza że w szpitalu najczęściej podawane są te same leki. To jest oczywiście moje zdanie. I nie wykluczam że czasem bez szpitala obejść się nie da, ale uważam że w ostatnim czasie jest to zdecydowanie nadużywane.
Linczowanie matki która i tak cierpi to nie jest dobre rozwiązanie. Lekarz też człowiek, którego zgubiła rutyna i za pewne konsekwencje poniesie. I dziwne trochę że zdjęcia nie zrobili. Jak Mysior miał podejrzenie zapalenia płuc to od zdjęcia zaczęli, wtedy wykluczyli. Kiko miał zdjęcie 2 razy jak było zapalenie płuc po porodzie a drugi raz nie było.


Smutne to jest, bardzo smutne....

Smok walczy, raz lepiej raz gorzej. Na terapię chodzi. Nie upija się a to już coś. Ale zdarza mu się upaść i wrócić na lekkim rauszu tak jak dzisiaj po 6 dniach przerwy. Trudne to jest ale walczę o niego

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia Maciusia mnie jakoś ominęła. Ale też dziękuję codziennie Bogu, że dał moim dzieciom mocnych aniołów i nic poważnego się im nie stało - choć nieraz było groźnie. I nie winię już innych mam za to, że nie dopilnowały... Nie da się przewidzieć wszystkiego. Nawet przy jedynaku.

    OdpowiedzUsuń