czwartek, 23 października 2014

gdyby ten post powstał wcześniej... :(

Gdyby powstał przed 17 października byłby w zupełnie innym tonie. Ale akurat komputer był u Pana doktora i nie miałam  jak napisać....

Do dnia 17.10 wszystko układało sie zwyczajnie tak normalnie i spokojnie. Smok pracował i z pracy był zadowlony. Ja również byłam szczęśliwa że wreszcie jest spokojnie normalnie i że Pan Bóg dał nam takie wytchnienie po tak długim czasie... Czekałam ze spokojem na dalszy rozwój wydarzeń. Wszystko wyglądało dobrze. Wkurzałam się co prawda że nadal nic nie wiadomo o tej dotacji na wymianę pieca. Tzn dowiedziałam się początkiem października że będzie na pewno i że na dniach Prezydent Miasta wyda rozporządzenie... pomijam ten fakt ze to a dniach trwa juz ponad 2,5 tygodnia! Ale byłam spokojna juz o to jedno. Nadal pozostała kwestia orzeczenie Mysiora ale wiadomo było że trzeba na to poczekać.
Ale przedłuzęnia umowy o prace Smoka byłam pewna.... wiem ze umowa była do końca listopada alle byłam o nia spokojna....

17.10 Smok wrócił z pracy śmierdzący czosnkiem (ponoc gardło go bolało) i troche dziwny taki inny ale nadal koszmaru nic nie zapowiadało....
18.10 poszedł do pracy do 9,00 pracował na hali a potem mial dyzur przy zdawaniu samochodów przez kierowców. Dzwonił o 11.18 i było wszystko ok, mówił że dopiero 7 kierowcow przyjechało ze jeszcze brakuje 25 i za zadzwowni za 30 min bo przyjechali nastepni. Ale się nie odezwał... ja zadzwoniłam była po 12stej bo chciałam wiedziec za ile bedzie bo miałam isc do apteki... ale nie odbierała raz drugi trzeci.... Zawsze jak mieli dyzur to punkt 13 mogli isc a reszte przejmował portier i zawsze telefon odbierał i chociaz mówił ze gadac nie moze a tu nic. Dzwownie co chwilę cisza, godzina 13,30 jestem juz ega zdenerwowana. Ubieram dzieci i iede do tej apteki bo mi ja za chwilę zamkną.... i juz podswiadomie wiem co sie wydarzyło....
zbieram dzieci i idę po niego pracy. Po drodze dzwonię do dobrej duszy która ostatnio mnie bardzo wspiera rycze z bezsilności... chwilę później jestem juz pewna najgorszego... Smok jest kompletnie pijany.... w pracy.... doleciałam pod ten zakład widzę go stoi tez policja 2 facetów jakas kobieta poertier i  ochrona a ona ledwo stoi. Wydarłam się do niego po nazwisku że mu łep odrąbie jak go tylko dorwe w swoje łapy i zaczełam ryczeć.... dzieci stały obok mnie a ja byłam bezsilna....
podeszłą do mnie ta kobieta okazało się że kadrowa /księgowa jeden pieron pytała czy jestem zoną , mówiła żebym była spokojna bo teraz to nic nie da a szkoda dzieci wiem że miala racje ale jak miałam byc spokojna....??? Po chwili podszedł policjant pyta mnie co się dzieje. W głowie setki mysli typu "no kurwa nie widzisz co się dzieje mało jeszcze się stało" wkoncu mówię chyba Pan widzi co się stało. Prosiłam go żeby oddali mi kluczyki ktore Smok ma i dokumenty. Kazał mi się wylegitymować i pokazać prawo jazdy i poszedł do SMoka po to ten słaniając sie na nogach oddał i dziękowałam za to Bogu że oddał bo inaczej auto scholowaliby na parking policyjny. Pytałam co mu grozi dowiedziałam się że picie w pracy to wykroczenie i że grzywna no i pracodawca moze go do sadu podac. Od razu powiedziałam że uzerac się nie będe niech go wezma na izbę wytrzezwien. Policjant był w szoku ale ja twardo przy swoim. Potem podszedł kierownik pytam co się własciwie stało... Służbowo odpowiedział że Pan byłw stanie nietrzezwosci w gofzinach pracy na terenie zakładu, leżał na posadzce nie zdolny podnieść się ani wypowiedzieć słowo. Pytam cco mu grozi czy zwolnienie dyscyplinarne? Facet ze raczej tak. Wiec pytam rposzacym tonem czy jest szansa żeby dostał jeszcze jedna szanse i zpstał w pracy ale poniosł jakies inne konsekwencje np finansowe ale kierownik mu powiedział ze mu przykro ale nie bo to duza firma itd a on ma okrs prony. Wkurzyłam się na SMoka jeszcze bardziej i powiedziałam kierownikowi ze jesli nie da sie nic zrobic to niech zrobi wszystko zeby Smok poniosł surowe konsekwencje swojego czynu, takie najwieksze zmozliwych to moze go otrzezwi na przyszłość.... gosc prawie z butów wyskoczył.... powiedziałam że mówię poważnie żeby mu narobił smrodu w papierach bo tak się nie robi jak się ma rodznę na utrzymaniu i chore dziecko. zreszta w ogole sie tak nie robi i juz to nie odpowiedzialne!!!

Smoka zabrała policja dobrze się bawił jak sobie do dzwi radiowozu trafic nie mógł. Wiem ze to nie był on to alkohol działał nim, on nawet tego nie pamieta ale mnie do smiechu nie było.

Dzwoniłam potem na izbe dowiedziec sie co i jak czy jest spokojny czy nc mu nie jest. Rano miał wyjsc o 6 ale nie wytrzezwiał wyszedł o 10. Czekałam w domu. wiedziałam że nie ma kasy. Wrocił autobusem. Powitałam go słowami witamy kurwa mac gwiazdora i serdecznie gratulujemy braku mózgu!!! Wywaliłam mu wszystko ze mnie zawiodł, że zaprzepaścił sznase na lepsze zycie. Zniszczył moje marzenia i wszystko co się dało...
cd nastąpi jutro

5 komentarzy:

  1. zamurowało mnie...no, ale może cd coś wyjaśni...naprawdę,, nie wiem, co można na to rzec..co zrobiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda,ze ta akcja przy dzieciach. To dla nich musiała byc trauma. Chyba musicie isc na terapie...
    Ami

    OdpowiedzUsuń
  3. dzieci na szczescie sa małe, nie wiele zrozumiały mam nadzieje. Ale czuli ze jest cos nie tak. Widzieli mnie smutna i zapłakaną.
    A na terapię musi isc Smok, na razie cos mu zaczeło switac bo zadzownił i czeka az zwlni sie miejsce na terapie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno mnie u Ciebie nie było i w szoku jestem, bo nie tego się spodziewałam...
    Zamurowało mnie totalnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie odpuszczaj mu z ta terapią. Tu trzeba być twardym i walczyć o siebie ... o Was... bez skrupułów.
    Zobaczysz, że wtedy się ułoży. Trzymam kciuki.
    Ami

    OdpowiedzUsuń