piątek, 19 grudnia 2014

Jest jak jest inaczej nie będzie


Teraz rozumiecie dlaczego mam ochotę zniknąć?
Wczoraj jechał miał 0,9 promila...
nie wiem czy szybko czy nie ale fakt jest taki że jechał w stanie nietrzeźwym... Rozbił auto nasze i służbowe kogoś. Nasze wygląda jak powyżje, tamto wygląda gorzej...
Naprawa naszgo to parę tysiecy, tamtego nie wiem.
Najgorsze jest to że polisę oc i ac możemy a raczej Smok może wsadzić sobie w dupę bo po pijaku nie obowiązuje... Za tamto auto będziemy musieli zapłacić i swoje jakoś naprawić.
Zabrali mu prawo jazdy... dostanie wyrok w zawieszeniu i grzywnę...
Nie mam słów...
Czuje się pusta..
To nie ja muszę iść na terapię, naprawdę nie ja. Ja staję przed lustrem i trzaskam się po pysku i idę dalej. Dam rade, muszę.
Ale boje się..
Bardzo się boję...

A tak zwyczajnie po ludzku rozdupcył moje ukochane auto, to auto było moim marzeniem.. spełnieniem mojego marzenia...
Już nigdy nie będzie mnie stać takie auto... nigdy...
Ciężko mi będzie bez auta z chorobą Mysiora, muszę coś wymyśleć... Albo lepiej niech Pan Bóg coś wymyśli Jemu to wychodzi lepiej


11 komentarzy:

  1. Nawiązując do tego co napisała Anonimowa, nie chodzi o to, że "trzaskasz się po pysku i idziesz dalej". Chodzi o to że "trzaskasz się po pysku". Po co? Nie prościej trzasnąć pasożyta i wystawić walizki? Idąc dalej nie będziesz musiała ciągnąć za sobą balastu. To nie udomowiony kot, sam powinien sobie poradzić.

    Jeśli odpowiedź jest, że nie prościej, to właśnie znaczy, że potrzebujesz terapii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie sztuka zostawić człowieka w potrzebie. Nienawidzę go za to co zrobił. Szczerze go nie nienawidzę. Ale to mój mąż i przez Bogiem mu ślubowałam że do śmierci go nie opuszczę. I gdyby rozwód był rzeczą normalną już pewnie dawno bym to zrobiła. Po za tym teraz to nie ma większego znaczenia i tak mnie też pociągną do konsekwencji finansowych. Rozwód ani intercyza nic mi teraz nie dają, Co najwyżej chronią przez kolejnymi sytuacjami.

      Usuń
    2. Gdybym ja miała władzę nad tym, co moje dzieci pamiętałyby ze swojego dzieciństwa, wybór byłby dość prosty.

      Tak, przyszłość nadejdzie.

      Usuń
  2. Cynia terapia nie prowadzi do wywalenia faceta za drzwi. Oczywiście mówię o sytuacji, gdy ten facet jest mężem - a tutaj tak jest. Tu potrzeba ratować i "pasożyta" i całą rodzinę. Najłatwiej powiedzieć, że lekarstwem jest rozwód. Tylko co to za lekarstwo, które rozbija rodzinę i zostawia dzieci bez ojca, jaki by nie był? Chłopaki potrzebują taty po terapii, taty który nie pije i może im okazać normalnie swoją miłość - a naprawdę ich kocha, po prostu jest chory i przez to rozwala to wszystko.

    I oczywiście potrzebują mamy, która jest spokojna i szczęśliwa - dlatego Stalinka dzwoń jak tylko potrzebujesz i nie wal się w pysk, bo to nie metoda. Potrzebujesz miłości i pomocy, a nie zaciskania zębów i walenia do przodu... Jeśli będzie trzeba, to lepiej nie bronić się przed terapią. Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Terapia prowadzi do tego, że reakcje są bardziej związane z akcją, która je poprzedziła, a nie z wcześniej wyuczonymi reakcjami. Pasożyta nigdy nie trzeba ratować. Nie wiem też kim jest Smok i co czuje. Na tym blogu nie ma nic o tym czy on w ogóle lubi ludzi z którymi mieszka, wynika z tekstu tylko tyle, że mieszka i czasem trzeba ratować go z jakichś opresji. Każde dziecko potrzebuje opiekuna, ale nie jestem zwolenniczką "specjalnych" więzi, które łączą dzieci z rodzicami biologicznymi. Gdyby to było choć w połowie prawdą, mnóstwo rodziców przyszywanych których znam nie miałoby wspaniałych relacji ze swoimi dziećmi. A mają je z jednego tylko powodu. Bo spędzają z nimi czas.

      Stalinq, nie gniewaj się za moją bezpośredniość. Tak czy siak to ty podejmiesz decyzje i ty poniesiesz konsekwencje.
      Pozdrawiam cię świątecznie.

      Usuń
  3. Smok musi teraz zostać trochę sam z tym wszystkim. Tzn sam ponieść konsekwencje swoich czynów. Mając moje wsparcie, ale wsparcie a nie w spół odpowiedzialność.
    Owszem w pewnym sensie jest pasożytem. Ale mimo to jest mężem i ojcem naszych dzieci. Potrzebuje mnie a dzieci potrzebuję Jego. Ale do tego trzeba terapii.

    Cynia to co napisałaś tzn że nie jesteś zwolenniczką specjalnych więzi zabrzmiało jak bym miała pozbawić dzieci ojca i znaleźć innego bo ten nie bilogiczny może bęzie lepszy. Poczułam się tak jak bym miała oddać moje dzieci komuś obcemu bo może inna kobieta będzie lepszą matką niż ja.
    Być może nie jestem idealną matką. Na pewno nią nie jestem. Ale kocham swoje dzieci. I pewnie resztkami może bezsensownej miłosci ale kocham swojego męża.
    Może ta sytuacja spowoduje że otrzeźwieje a może nie. Nie wiem przecież.

    Przyszłość nadejdzie owszem. Mam wybór też prawda. I co bym nie zrobiła sama to i tak będzie źle. Pozbawię dzieci ojca to kiedyś będą miały pretensje a ja być może będe go miała na sumieniu. Zostanę z nim to dzieci będą miały pretensje że żyły z ojcem alkoholikiem.
    Nie marzę o sielnce bo do tego daleka i trudna droga.
    Ale chyba warto dać człowiekowi szansę a nie go przekreślać. Być może źle robię. Być może przewali tą szansę jak każdą poprzednią

    Pozdrawiam Świątecznie!

    Ps. Nie gniewam się każdy ma prwo do własnego zdania ale nikt tak naprawdę nie wie co będzie lepsze a konsekwencje poniosę ja i dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi przykro :( życzę Ci, żeby to wszystko się jakoś poukładało... A jeśli chodzi o Smoka, to alkohol niszczy Waszą rodzinę i jeśli Smok nie pójdzie na terapię, która i tak nie jest gwarantem powodzenia, będzie jeszcze gorzej. Proszę nie skazuj dzieci na życie z tatą alkoholikiem, to trauma na całe życie, wierz mi, jeśli go zostawisz, dzieci nie będą miały pretensji, a nawet jeśli by kiedykolwiek miały, w co wątpię, to przynajmniej będziesz miała odczucie, że uchroniłaś je przed takim życiem. Dzieci są coraz większe, więcej rozumieją... według mnie, powinniście się chociaż na jakiś czas odseparować. Niech Smok idzie do mamy, Ty zostań z dziećmi. Przykro mi, bo fajnie się u Was układało, a Smok poprzez swój problem alkoholowy wszystko zepsuł, a mogło być zupełnie inaczej...dałaś mu wsparcie, inna kobieta zostawiłaby go już po tej akcji w pracy, ale Ty trwałaś u jego boku. Teraz jednak miarka się przebrała i musisz wstrząsnąć swoim mężem, jeśli on odczuje, że naprawdę może stracić rodzinę, może znajdzie siłę do walki z nałogiem. Nie mówię, że masz go opuścić na zawsze, ale na pewno musisz nim porządnie wstrząsnąć, tak żeby naprawdę wystraszył się, że Was straci. Według mnie to jedyne wyjście. Terapia sama w sobie nic nie da, jeśli mąż nie będzie chciał się zmienić. Pozdrawiam Cię i życzę Ci dużo sił! M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko co piszesz jest mi cholernie bliskie i dobrze znane...
    Najłatwiej się mówi "kopnij go w tyłek","zostaw", "daj nauczkę"...
    Takie słowa z wielką lekkością wypowiadają ludzie, którzy niewiele na ten temat wiedzą. Tak naprawdę puszczenie kogoś z torbami to nie sztuka, sztuką jest dźwignąć to wszystko wspólnie. Nie poddawać się.
    Racją jest, że na tym wszystkim cierpią dzieci i Ty sama...ale Twój Mąż również. To cholerna choroba! Nie wiem czy zostawienie Go samego na łasce losu coś by tu dało, czy nauczyło. Być może bardziej by się załamał, co pchnęłoby Go jeszcze bardziej w kierunku alkoholu.
    Każdy komentarz zawiera mnóstwo prawdy, ale złożenie tego wszystkiego do kupy wymaga ogromu siły i cierpliwości.
    Daleka jestem od oceniania, czy wchodzenia z butami w czyjeś życie.
    Ale pamiętaj, że jestem i jeśli tylko mogę Ci pomóc w jakikolwiek sposób wal śmiało o każdej porze dnia i nocy!!!!
    Czasem zwykła rozmowa potrafi zdziałać cuda.
    Trzymaj się Kochana!!!! :****

    OdpowiedzUsuń
  6. A gdyby w tym aucie było Twojego dziecko?
    Też byś była taka łaski pełna?
    Myślisz stereotypami tych kobiet, które po 20-30 latach plują sobie w brodę, że zmarnowały życie z pijakiem.
    Bóg nie ma czasu myśleć nad takimi sprawami, jest zbyt zajęty przyjmowaniem do siebie niewinnych ofiar nawalonych mistrzów kierownicy.

    OdpowiedzUsuń
  7. "czasem zwykła rozmowa potrafi czyni cuda..." to chyba nie jest tak. Nawet w terapii, a to wcale nie są zwykłe rozmowy, często trzeba wielu ciężkich lat, aby coś drgnęło, aby zmienic swoje życie...
    Mnie nadal najbardziej wzrusza los dzieci. Współczuję im.
    I fakt, przez takich ludzi jak Twój mąż mogą zginąc na drodze inne niewinne dzieci... Chyba czas coś zmienic...
    mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne masz rację, każda terapia obojętnie czego by nie dotyczyła jest cholernie ciężka. To trudny kawałek chleba, nie ma co się oszukiwać, ale próbować warto mimo wszystko.

      Usuń